Pocztówki z przyszłości

 Byłam dziś na warsztatach literackich prowadzonych przez Barbarę Piórkowską. I choć chciałam ukryć moją historię, ona przecisnęła się przez szczeliny podświadomości. Czytałam z obrazów i tekstów: La vie est belle! Żyj, po co nam śmierć? - po to, by czuć pełną piersią, by się cieszyć każdą chwilą - memento mori, witaj iskro bogów!



„Dla duszy dwa razy dwa może być milion.” Przybył pan Przybyszewski z żoną Jadwigą i zamieszkali w Sopocie 1920 roku! Niebawem przyjechała w te okolice jego córka, owoc związku z polską artystką, Anielą Pająkówną (nieco niewygodny, bo akurat w tym samym czasie przebywał częściej w ramionach pani Kasprowicz…). Doszły mnie słuchy, że Stanisław mógł mieć również romans z własną córką. Widują się dopiero w jej dorosłym życiu. Kontakt w dzieciństwie to tylko pocztówki i listy miłosne do matki. Wysyła jej takie z ulubionymi kotami. Przybyszewski jest bogiem. Porywa serca, żongluje nimi, jest wspaniałym alkoholikiem, zwą go Mesjaszem. Spala się w łóżku i w wizjach. Nie ma czasu na relacje z owocem romansu. Sam dźwięk jego nazwiska prowadzi do zawrotów głowy. Stanisława, spragniona ojca, zna go tylko z jego pisania. Pragnie go prześcignąć. Żyje w jakichś  mizernych warunkach o chlebie i morfinie w Gdańsku, przy dzisiejszej ulicy Augustyńskiego tuż obok Małej Zbrojowni! - zaszywa się przed światem. Pisze. Jej „Sprawa Dantona” osiąga sukcesy pośmiertnie, odkryta w latach sześćdziesiątych przez Marię Janion. Po cieniutkiej, złotej nitce docieram do rewelacji - mieszkała sto lat temu, tuż za rogiem, codziennie mijałam to miejsce idąc na uczelnię. Wydział Rzeźby mieści się dziś w Małej Zbrojowni, dosłownie tuż obok baraku Stachy, nieopodal budynku byłego Gimnazjum Polskiego.

Kupujcie obrazy od żyjących artystów! Historia Stanisławy dowodzi, że twórcza siła daje pewność siebie, która pcha nas do przodu mimo głodu, zawieruchy wojennej i szepce: „Rób, co powinno być zrobione”. Gdy za tym idziemy, przekraczamy próg śmierci. Co możemy przekazać światu, to swój własny umysł, potężniejszy od biologicznego mózgu - przetrwa wieki. Dziś wysyłam pocztówkę z mojej przeszłości, do przyszłości, do Ciebie. Pamiętaj: L’arte non si ferma. Sztuki nie zatrzymasz. Nawet jeśli Twoje dzieło zaginie, jak „Mesjasz” Schulza, jak „Leda” Michała Anioła - przetrwa w sercach wielu. Będziemy je nosić przez stulecia, aż może za trzysta lat ktoś po złotej nici ją odzyska dla siebie. Stworzy na nowo, jak Rubens. All you need is love.



Komentarze