ADAR
Adar
Zaułki krakowskiego Kazimierza, jakich wiele w
starych miastach ukrywają swoje tajemnice w szczelinach murów, w pęknięciach
okiennic a nawet w maleńkich dziurkach
kołatków, których stukot dawno zamilkł.
Ciszę przerwie czasem suchy liść niechętnie
poruszony wiatrem, kot w pogoni za zabłąkaną myszą przemykającą pomiędzy
plamami cienia czy trzepot gołębi,
mieszkańców zapomnianych strychów. Ci strażnicy ciszy, mogliby
opowiedzieć co działo się tu przed wielu laty ale nie chcą o tym mówić. I
dobrze.
Nie należy zaglądać do cudzych mieszkań,
nie wypada. Nigdy nie dostaniemy zgody od cieni lokatorów by zajrzeć pod
warstwy wspomnień, które jak wata opatulają ściany, podłogi, sufity, schody,
kominy starej kamienicy bo to ich dominium. Niech się żywym nie marzy, by
posłuchać szeptów umarłych, ich modlitw, codziennej krzątaniny czy śmiechu
dzieci bawiących się w ciemnych podwórkach.
W chederach i jeszybotach recytowane słowa
świętej Tory zawisły na zakurzonych promykach słońca, zostały wplecione w
koronki pajęczyn, pofrunęły na
drobinkach kurzu hen daleko, może nawet do uszu Boga.... może.. A jeśli
nie....?.
Jedyne co nam wolno, to pamiętać.
Tu mieszkał szewc, stary pan Izaak, który
pachniał klejem a w kieszeniach miał gwoździe i kawałki skór. Tam dalej gruba
Ruchla sprzedawała bajgle a ciotka Jenta - kiszone ogórki. Często też odpędzała
psotne dzieciaki, które wrzucały kamyki do jej beczki z ogórkami. Zasłaniała sobą beczkę i mówiła z uśmiechem...nie udało się nie udało...
Był jeszcze wielki Menaszke zwany Klocem.
Woził węgiel i potrafił dwa wielkie wory naraz podnieść i zanieść po schodach.
Był mełamed zwany Rózgą, maleńki rabin Hirsz Rapaport i tylu innych..
Zniknęli jakby ich nigdy nie było, i tak by
można sądzić, gdyby nie pamięć.
Bo tak wiele jest pamięci w niepamięci.
Pewnie leżą gdzieś gwoździe pana Izaaka,
może włosy z peruki Ruchli, Jenty, Chany a może kamyk wrzucony do beczki...ale
o tym wiedzą tylko bramy głuche na prośby i pukania, nie chcąc uchylić tajemnicy.
Piwnice, schody, dawno wystygłe ceglane kominy, resztki malunków na
podniebieniach klatek schodowych czy dziurki we framugach bram po przybijanych mezuzach
to tylko niemi świadkowie wydarzeń,
Jedynie gołębie mogłyby coś powiedzieć, ale one są stale zajęte szukaniem pożywienia i wychowywaniem piskląt. Nie mają czasu rozmawiać, a zresztą czy z ptasiego gwaru żywi mogą cokolwiek zrozumieć?
Komentarze
Prześlij komentarz